Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Noland i David S. Goyer
Zdjęcia: Wally Pfister
Muzyka: Hans Zimmer i James Newton Howard
Data premiery: 15 06 2005
Produkcja: USA
Gatunkek: Akcja
Obsada: Christian Bale... Bruce Wayne/Batman
Liam Neeson... Ducard
Michael Caine... Alfred Pennyworth
Katie Holmes... Rachel Dawes
Morgan Freeman... Lucius Fox
Gary Oldman... James Gordon
Ken Watanabe... Ra' Al Ghul
Cillian Murphy... dr Jonathan Crane/Scarecrow
Tom Wilkinson... Carmine Falcone
Rutger Hauer... William Earle
i inni
Na oczach małego Bruce'a Wayne'a giną jego rodzice-twórcy potęgi miasta Gotham. Bruce dorata żyjąc myślą o zemście. Uświadamia sobie jednak, że jego prawdziwy cel to walka ze złem, panoszącym się na ulicach. Staje się uczniem Ra' Al Ghula, legendarnego mistrza ninjutsu oraz jego prawej ręki-Henri Ducarda. Po odbyciu morderczego treningu Bruce może stać się dowódcą armii Ra', zwanej Ligą Cieni. Odkrywszy jednak, że celem Ligi będzie zniszcznie Gotham (jak kiedyś Rzymu i Konstantynopola), zabija Ghula i niszczy jego dom. Wraca do Gotham, gdzie z pomocą wiernego lokaja, ostatniego uczicwego policjanta, genialnego wynalazcy oraz ukochanej z dzieciństwa jako Batman rozpoczyna bezpardownową walkę z kryminalistami. Jego wrogami są boss mafii, Falcone, oraz niejaki dr Crane, którego specjalnością jest terroryzowanie ofiar za pomocą specjalnego gazu...
Cóż rzec... Na pewno jest to film o niebo lepszy od żenującej produckji Schumachera "Batman i Robin" i na pewno jest to okrok milowy w dziejach przygód Człowieka Nietoperza. Jest w przeciwieństwie dod dawnych ekranowych Batmanów dużo bardziej oszczędny, mniej cyrkowy. Strój Batmana, jego Batmobil, a wreszcie sam Gacek są bardziej surowe, bardziej poważne. To samo tyczy się świata przedstawionego. Nie ma już gigantycznych teleskopów, nie ma licytacji kobiet w "dżungli", nie ma szalonej walki z w namiocie cyrkowym i muzeum-są brudne, ciasne uliczki, bogaczy widzimy sporadycznie (jedna, dwie sceny), nawet wrogowie Batmana są tu bardziej ludzcy, a przez to o wiele przerażający. Jednak czegoś mi tu brakuje, patrząc na Bale'a jeszcze nie mogę sobie uświadomić, że to jest właśnie Rycerz Nocy. Czyżby poprzednie 4 filmy tak mi skrzywiły światopogląd? Do tego jakoś przeszkadzał mi ten na siłę wsadzony wątek romansowy-czy żaden film nie może się już bez niego obyć? Niemniej przyznam-kawał porządnej roboty, legendę (podbnie jak w przypadku agenta 007 w "Casino Royale") ocalono i z wypiekami na twarzy czekam teraz na wielki powrót herosa, "który ma nietoperze w głowie".