Chociaż mam sentyment do pierwszej części to jednak „Baldur’s Gate 2” to coś co uwielbiam, kocham i długo jeszcze bym mógł wymieniać kolejne uczucia, które czuje do tej gry. Przechodziłem ją kilkanaście razy, bawiąc się tak samo dobrze, jak za pierwszym. Co prawda oczywiście idzie prościej, ponieważ wszystkie questy i zagadki znam na pamięć. Tak czy owak nie wiem czy kiedykolwiek mi się znudzi „dwójka” i dodatek do niej, w którym można się nieźle pobawić, przede wszystkim za sprawą fenomenalnie zrobionego questa czyli „Twierdzy Strażnika”. Szczególne wkurzający był poziom z portalami, gdy przechodziłem go pierwszy raz. Wtedy chyba przeżywałem kryzys i nie wiedziałem, czy przejdę do końca grę <myśli>.
Jeśli gram 6-osobowym teamem to najczęściej biorę taki skład:
Ja – paladyn (by bawić się z Karsomir +5 a potem +6) lub mnich, którym na samym początku może się grać ciężko, gdyż ciężko mu sobie poradzić z silniejszymi przeciwnikami ale później staje się prawdziwą maszynką do zabijania, +4 w łapach + młyniec i nawet najtrudniejszy wróg będzie płakać
Edwin - najlepszy mag w grze, irytujący co prawda, ale właśnie dla tego faceta bardzo lubię; szybko opanowuje nowe potężne czary i jest świetnym wsparciem
Viconia – przede wszystkim dlatego, że jest seksowną drowką

a tak serio, bardzo dobra kapłanka, chociaż na początku trzeba na nią uważać i pomóc się rozwinąć
Jan Jansen – biorę go w zasadzie tylko po to by słuchać tekstów o rzepie i bajecznych historyjek, jednak jest niezłym wsparciem (chwała kuszy Ognistych Zebów! lepsza od kałasznikowa!) no i złodziej zawsze ułatwia grę
Korgan Krwawy Topór – istny rzeźnik, dać mu do łap dwa topory ( chociaż ja preferuje topór +3 a później +5 w jednej ręce a w drugiej młot Crom Faeyr ) i nawet smok na solo nie jest straszny.
Minsc/Keldorn – w zasadzie lepiej nie brać żadnego z nich i grać 5 osobami, Minsca biorę ze względu na Boo i niezłe strzelanie z łuku a Keldorna jeśli moja postać nie jest paladynem a chcę mięć w swoim asortymencie Karsomira (minusem jest to, że kłóci się z Viconią i prowadzi do rozpadu drużyny, ale da się tego uniknąć).