Moją ulubioną jest Uma Thurman. Jest to oczywiście spowodowane występami u Tarantino: rewelacyjnie odegraną rolą mściwej suki vel. Czarnej Mamby i niezapomnianą Mią.
Po niej Naomi Watts - moim zdaniem najlepsza aktorka. Na to zdanie ma wpływ jej występ w "21 gramach", gdzie zawarła w swojej postaci wręcz niewyobrażalną ilość bólu i cierpienia. To głównie dzięki niej jest to jeden z bardziej dołujących filmów jakie widziałem. Ogólnie ładuje w swoje postacie mnóstwo uczuć, to sprawia, ze jest ideałem aktorki dramatycznej.
Sentymenty:
Penelope Cruz - za "Vanilla Sky", przeurocza
Salma Hayek - taniec w "Titty Twister"

Z nieco innej beczki:
Może się narażę, ale uważam, że mężczyźni są lepsi w tej profesji. Gdyby przyszło mi wymienić 10 najlepszych aktorek miałbym z tym poważny problem. Bo czy istnieje żeński odpowiednik takiego de Niro?