Myśle dokładnie tak samo w naszym kraju filmy które nie byłyby komediami ewentualnie dramaty które byłyby utrzmane w innej stylistyce niż reszta zawsze były żadkością bo dla większości polskich "filmowców" takie filmy nie są godne Polaka reżysera. Właśnie dlatego cenie Marka Piestraka bo mimo że geniuszem on nie jest to prubował robić filmy inne niż to co w polskich kinach można bylo zobaczyć.Theoricus pisze:1) Kretyńska komedia, gdzie motywami przewodnimi są ładna kobieta, beznadziejne żarty, rzucanie mięcha i obowiązkowo parę dresów 2x2, bo oni są "zabawni". Sztandarowe przykłady tego typu to "Chłopaki nie płaczą", "Poranek kojota", "E=mc^2" i kilka innych, których aż żal mi przytaczać.
2) Dołujący dramat, w którym to przedstawiona jest szara, polska rzeczywistość, picie na umór, patologie rodzinne/społeczne, itd. Mam dosc takich filmów, ja chcę myslec pozytywnie! (Tutaj więc powinienem ogladnac polska komedie, ktora jak wspomnialem wyzej tez jest nic nie warta - koło się zamyka). Przykłady: "Edi", "Symetria", "Cześć, Tereska".
3) Komedia romantyczna, najgorszy przypadek z wymienionych tutaj. Jest to studium kiczu i tandety, wystarczy przejrzeć te propozycje w stylu "Tylko mnie kochaj", "Nigdy w życiu!", "Ja wam pokażę!". Najgorsze że robią kolejne dziadostwo tego typu: "Dlaczego nie!". Ciekawe co będzie za 5 lat, bo dotychczasowe tytuły są intrygujące. Może "Sratatata!" albo "Ble ble rzyg" - nazwy mają tyle samo sensu, co te wcześniejsze.
nie bardzo rozumiem. Czyli poprostu nie lubisz komedii gangsterskich czy tak? bo takie przezwiska to tylko w komiediach sie spotyka.MGaździcki pisze:4. Filmy, w kórych "poważni gangsterzy" chodzą w dresach i mają pseudonimy typu: Kasa, Kiełbasa, Kicha, Micha, Grucha, Pucha idt. (wyjątkiem od tego jest Siara w "Kilerze").
"Star Trek" nie brał mnie nigdy. Co do "Star Wars"... Prawie dziesięć lat temu trafiłam na nowelizację "Nowej nadziei". Wpadłam jak śliwka w g... eee, tego, w kompot, oczywiścieScourge33 pisze:SW i ST: fabularne dno, pozory skomplikowanej akcji stworzono poprzez wykreowanie wielkiego uniwersum.... dzieciarnie z podstawówki można tym częstować, kilkanaście nowych pokemonów... A tak najogólniej biorąc nie bawią mnie te wszystkie przebieranki, statki latające, inne Space Ship One, podbój nowych galaktyk, to wszystko jest mi obce.
Ale to oczywiście mój punkt widzenia, większość inaczej to czuje... Trudno!
Ależ Batmana filmowego ogląda się nie dla Gacka, ale dla jego wrogów. Jack Nicholson, Jack Palance, Michelle Pfeiffer, Danny DeVito, Chritopher Walken, Tommy Lee Jones, Jim Carrey, Uma Thurman... Bodajże tylko 007 miał bardziej stylowych wrogówAletheia pisze:Batman" to dla mnie tylko tytuł w kilku filmografiach
I tutaj się zgodzę-Spidey najlepiej miał się zawsze w serialach animowanych, z których najsłynniejszy i najlepszy był The Animated Series, emitowany dawno temu przez TVP2.Aletheia pisze:Spiderman" zwisa i powiewa
Jak mawiał śp Zygmunt Kałużyński: film nie jest na żaden festiwal ani dla krytyka! Film MA być dla widza.Aletheia pisze:Krytyka napisze peany, Złote Lwy się sypną... A że się to nie nadaje do oglądania i nie mówi nic nowego? A kogo to obchodzi? Posiadacz Złotych Lwów i tak dostanie kolejną dotację
MGaździcki pisze:Ależ Batmana filmowego ogląda się nie dla Gacka, ale dla jego wrogów.
O, widzisz, i już bije po oczach różnica podejściaMGaździcki pisze:Spidey najlepiej miał się zawsze w serialach animowanych, z których najsłynniejszy i najlepszy był The Animated Series
UWAGA! BEŁKOT MGAŹDZICKIEGOAletheia pisze:O, widzisz, i już bije po oczach różnica podejścia
Miło mi, że tak uważnie czytasz moje posty i zapamiętujesz. DziękujęAletheia pisze:Pisałeś, że ominie Cię "Dziecko Rosemary"
Święta prawda, rozciągająca się na całą kinematografię. Komuś podejdzie np Mad Max, ale bliski tematycznie Wodny Świat nie-i odwrotnie. Rzecz gustu.Aletheia pisze:jedno anime drugiemu nierówne,
Możesz dzwonić pod 997-molestuję Cię.Aletheia pisze:Owszem, Batmana trzymam w tym samym koszyku co resztę kompanii w plączących się przy akcji płaszczach, rajstopkach chyba raczej malowanych na aktorze niż wciąganych i maskach, pod którymi jakoś nikt ich nie poznaje
Bardzo, bo za ciężki bym zunał wyklucznie mnie z dyskusji.Aletheia pisze:Na ile to łagodny wymiar, oceń sam
Niezamaco! Mogę żywić cień nadziei na wzajemność? ;-) A moja pamięć do niektórych rzeczy potrafi być straszliwa. Ale że natura żąda równowagi, w zamian zapominam nazwisk dalszych kuzynów i szwagrów.MGaździcki pisze:Miło mi, że tak uważnie czytasz moje posty i zapamiętujesz. Dziękuję
Mangę i StarWarsy olewam teraz równo, ale jakoś mi jedno z drugim... no, może nie tyle bardziej pasuje, co mniej niepasuje niż anime-owany Zorro/Robin. Uniwersum SW jest na tyle obszerne, że zmieści wszystko. Zawsze można się uprzeć i dołożyć japońską planetę, czy coś. A Sherwood, jakby go nie naciągać, zawsze tylko jeden. Ale to uwaga czysto teoretyczna, bo i tak tego nie widziałam i nie zamierzam.MGaździcki pisze:Ja jedynie nie rozumiem, jak można było zrobić w wersji anime/manga... Star Wars. O ile wariacje na temat Zorra i Robina z Sherwood były znośne, o tyle to to Mandaryna w Sopocie (Wielkie Nieporozumienie).
A nie wierzyłam, że niektóre same się proszą...MGaździcki pisze:Możesz dzwonić pod 997-molestuję Cię.
Supermanowy współczynnik łopotania, ze zmiennymi niezależnymi zachmurzenia i gatunku proszku do prania. Z poprawką na wektor "wróg na kursie", zwrot wektora pogoń/ucieczka, plus turbulencje wierzgającej piękności pod pachą.MGaździcki pisze:(gdzieś słuyszałem, że msją one jakieś właściwości aerodynamiczne (?)),
Zastanawiam się czy w całym kinie udałoby się znaleźć jakiś element ubioru czy rekwizyt, którego absolutnie nikt nie podciągnąłby pod homo-teorię... Niektórzy są jak ten XIX-wieczny Polak, co miał napisać o słoniu i napisał "Słoń a sprawa polska".MGaździcki pisze:jeden ze zanjomych określił je mianem pedalskich